2007-08-02 - Wyprawa Gdańsk - Śrem. Dzień 2. Jedziemy do miejscowości Brusy.

Wyjazdy z poszczególnych miejscowości noclegowych mieliśmy zaplanowane na godz. 9.00 (stała godzina naszych zbiórek). Jednak w praktyce wyruszaliśmy godzinę wcześniej, bo zawsze znalazł się ktoś, kto nie mógł dospać. Z Gdańska wyjechaliśmy bez większych perturbacji "geograficznych". Były za to małe kłopoty techniczne. Bystre oko Mietka dojrzało jednak serwis rowerowy, do którego udał się Łukasz z Florkiem i Sławkiem. Po chwili dobili do nich wszyscy, gdyż jak się okazało serwis rowerowy prowadził pan Bogdan Tysarczyk. Pan ten wraz z grupą rowerzystów gdańskich jechał w ubiegłym roku przez Śrem do Marizell i w Śremie nocowali u niektórych naszych kolegów. Poza tym kilku "naszych" wyjechało im na przeciw do Zaniemyśla i odprowadziło ich do Dolska.
Po usunięciu drobnej usterki ruszyliśmy w dalszą podróż. Niestety nie spotkaliśmy się z rowerzystami z Kościerzyny jak było planowane, gdyż okazało się, że jeszcze nie wrócili ze swoich wypraw.
Pogoda była wietrzna, choć słoneczna ale droga pięła się cały czas pod górę. Być może to zmęczenie spowodowało chwilowe rozkojarzenie i upadek jednego z kolegów. Sam upadek nie spowodował zbytniego uszczerbku na ciele poszkodowanego. Ranę długą na siedem szwów i głeboką na ok.1cm zrobiło mocowanie błotnika rowerowego. Po prowizorycznym zabezpieczeniu rany udaliśmy się w dalszą drogę.
Dojechaliśmy do Będomina, do Muzeum Hymnu Narodowego czyli do dworku w którym urodził się Józef Wybicki. Poznaliśmy tam pracowników muzeum z panem kierownikiem Henrykiem Wawrzykiem na czele.
Sam pan kierownik przedstawił nam zbiory i wystawę muzealną. Ofiarowane przez nas wydawnictwa spowodowały, że wejście mieliśmy gratis. Wysłaliśmy stamtąd również widokówki z pozdrowieniami do p.starosty Waczyńskiego, p. burmistrza Lewandowskiego oraz komendanta policji państwowej p. Balczyńskiego.
Może nie jesteśmy jeszcze ambasadorami Ziemi Śremskiej ale konsulami na pewno.
Z Będomina pojechaliśmy do Kościerzyny do szpitala. Cała operacja zajęła lekarzowi ok. dwóch godzin. Do szkoły w Brusach, gdzie mieliśmy nocleg zajechaliśmy ok. godz. 19.00. Nocleg tam okazał się najbardziej siermiężnym ale nam wystarczył.