2008-07-20 - Sandomierz - Kielce.
Żegnamy Sandomierz. Mimo kontaktu z rowerzystami sandomierskimi (p. Paulina Krzemińska), nie udało nam się z nikim spotkać. A ponieważ byliśmy tam w sobotę i w niedzielę, nie było mi dane odwiedzić sandomierski PTTK.
Jedziemy obraną przeze mnie trasą do miejscowości Ujazd. Po drodze ktoś na nas przeraźliwie trąbi. Okazało się, że dogonił nas wracający ze stron rodzinnych kolega Piotr Pieczykolan z rodziną. Spotykamy się ponownie w zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Robimy wspólne zdjęcie. Po zwiedzeniu zamku jedziemy do Rakowa. Jeśli odwiedzamy i nawiedzamy miejsca związane z kultem religijnym, to nie może zapominać o tzw. innowiercach. Akademia w Rakowie swego czasu była bardzo sławna. Wychodzące tam pisma Braci Polskich, były bardzo popularne.
Trzeba przyznać, że odcinki drogi, między Ujazdem a Rakowem, był miejscami najgorsze z tych jakie spotkaliśmy na Kielecczyźnie.
Po pobieżnym zwiedzeniu Rakowa i posileniu się pojechaliśmy dalej. Po przyjeździe do Kielc ujawniła się przewrotność natury ludzkiej. Koledzy, którzy koniecznie chcieli jechać w dzień i pociągiem osobowym, teraz doszli do wniosku, że lepiej jechać pospiesznym i w nocy. Zajechaliśmy więc do Katowic i tam czekaliśmy na słynny pociąg Przemyśl - Szczecin. Jedyny plus tego przedsięwzięcia to to, że dowiedziałem się, że pociąg ten prowadzi ostatni ambulans pocztowy.
Do pociągu dostaliśmy się z trudem. Każdy prawie był w innym miejscu. Staliśmy w przejściach między wagonami, w korytarzach i bez mała w ubikacjach. Na dodatek w Opolu okazało się, że pojedziemy okrężną drogą, gdyż złodzieje ukradli napowietrzną linię trakcji elektrycznej. Na dworcu w Kościanie byliśmy z dwugodzinnym opóźnieniem. Wsiedliśmy na rowery i szczęśliwie dotarliśmy do domów.
Przejechaliśmy na rowerach ponad 400 km. Nie liczyłem ile km prowadziliśmy rowery (góry). Ale to przecież było wkalkulowane w ten wyjazd. W sumie uważam, że był on udany.
Jedziemy obraną przeze mnie trasą do miejscowości Ujazd. Po drodze ktoś na nas przeraźliwie trąbi. Okazało się, że dogonił nas wracający ze stron rodzinnych kolega Piotr Pieczykolan z rodziną. Spotykamy się ponownie w zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Robimy wspólne zdjęcie. Po zwiedzeniu zamku jedziemy do Rakowa. Jeśli odwiedzamy i nawiedzamy miejsca związane z kultem religijnym, to nie może zapominać o tzw. innowiercach. Akademia w Rakowie swego czasu była bardzo sławna. Wychodzące tam pisma Braci Polskich, były bardzo popularne.
Trzeba przyznać, że odcinki drogi, między Ujazdem a Rakowem, był miejscami najgorsze z tych jakie spotkaliśmy na Kielecczyźnie.
Po pobieżnym zwiedzeniu Rakowa i posileniu się pojechaliśmy dalej. Po przyjeździe do Kielc ujawniła się przewrotność natury ludzkiej. Koledzy, którzy koniecznie chcieli jechać w dzień i pociągiem osobowym, teraz doszli do wniosku, że lepiej jechać pospiesznym i w nocy. Zajechaliśmy więc do Katowic i tam czekaliśmy na słynny pociąg Przemyśl - Szczecin. Jedyny plus tego przedsięwzięcia to to, że dowiedziałem się, że pociąg ten prowadzi ostatni ambulans pocztowy.
Do pociągu dostaliśmy się z trudem. Każdy prawie był w innym miejscu. Staliśmy w przejściach między wagonami, w korytarzach i bez mała w ubikacjach. Na dodatek w Opolu okazało się, że pojedziemy okrężną drogą, gdyż złodzieje ukradli napowietrzną linię trakcji elektrycznej. Na dworcu w Kościanie byliśmy z dwugodzinnym opóźnieniem. Wsiedliśmy na rowery i szczęśliwie dotarliśmy do domów.
Przejechaliśmy na rowerach ponad 400 km. Nie liczyłem ile km prowadziliśmy rowery (góry). Ale to przecież było wkalkulowane w ten wyjazd. W sumie uważam, że był on udany.